Kretyńskie bieganie na Krecie

W połowie maja udało mi się wyruszyć na odpoczynek na Kretę, a konkretniej w rejony miasta Platanias i Gerani w zachodniej części wyspy. Śródziemnomorski klimat mimo wszystko sprzyjał treningom, może niemorderczym z racji otaczającej aury, ale jednak na takie, by nie wyjść z formy i przy okazji biegania, pozwiedzać okolicę w biegu. Czy da się, czy warto? Oto kilka spostrzeżeń z tego krete(y)ńskiego wyjazdu.
Polskaaaa
…Biało-Czerwoni! Takim okrzykiem przywitał mnie jeden z restauratorów podczas mojego treningu po Platanias. Wszystko przez to, że miałem na sobie koszulkę-zbroję firmy Surge z Orzełkiem na piersi. Jak widać, Polacy są znani Kreteńczykom i jakikolwiek widok znajomych barw wywołuje u miejscowych pozytywne reakcje. Wracając do jegomościa, to zagrzewał do biegu swoimi okrzykami i oczywiście zapraszał do swojej knajpki na potreningowy posiłek i coś do picia na ugaszenie pragnienia.
Starszy człowiek i może!
Gdziekolwiek się nie ruszyłem, to gdy mijałem biegających ludzi to 3/4 z nich to starsze panie i starsi panowie w wieku 50+. Po ich wyżyłowanych, smukłych i opalonych ciałach widać było, że nie biegają od wczoraj. Ciekawym aspektem ich biegania, było to, że zawsze widziałem biegające grupki, zwłaszcza wśród Pań. Jednak nie brakowało też biegających rówieśników i ludzi w średnim wieku. Biegał po prostu każdy, czy to w grupie, czy solo.
Na Krecie było gorąco i momentami parno, więc ewentualny trening było fajniej zrobić z rana przed śniadaniem niż po południu. Oczywiście więcej ludzi trafiało się w porannych godzinach, co wcale mnie nie dziwi. Jednak zawsze poruszając się po Krecie, widziałem kogoś, kto biegnie. Podczas treningów widziałem również wielu kolarzy, w tym dwukrotnie całkiem spory peleton, gdzie zawsze było ponad 20 ludzi.
Bieganie po plaży i nie tylko
Niestety w tej części Krety, można było zapomnieć o sensownym treningu na plaży, biegnąc brzegiem morza. Większość plaży jest kamienista i swobodny bieg zamienia się bardziej w trening crossowo-górski. Myślę, że w takich warunkach siłę się wypracuje, ale nie szybkość. O swobodnym truchcie też nie wspomnę. Ciągle kamienie rozjeżdżały się pod nogami i bardziej trzeba było uważać na to, gdzie i jak stawiamy stopy, aby łapać równowagę. Przyjemność z treningu średnia, zwłaszcza przy takich widokach. Dlatego większość moich treningów to dobieg z Gerani, gdzie znajdował się mój hotel do centrum życia, czyli centrum miasteczka Platanias. Tam oczywiście musiałem lawirować po chodniku między turystami.
Jednak kilka treningów wykonałem również w przeciwnym kierunku, gdzie początek trasy był lokalną wiejską drogą asfaltową. Po około 2 kilometrach naszym oczom ukazywał się deptak ze ścieżką biegowa, droga rowerową oraz wąską drogą dla lokalnego ruchu samochodowego. Takie atrakcje miała dla mnie miejscowość Pirgos, która leży tuż przed Maleme. Zasadniczo w tej okolicy miałem ciszę i spokój w stosunku do zatłoczonego Platanias. Zwłaszcza o poranku, gdy większość turystów jeszcze wygrzewała się w łóżkach, a lokalna ludność przygotowywała się do dnia pracy w swoich barach, sklepach czy restauracjach.
Foto story
To by było na tyle, z pomniejszym opowieści o Krecie, „głos” oddaję zdjęciom, gdzie będzie można ujrzeć to, czym okolica raczyła moje oczy na treningach. Enjoy!