„sMentor” czyli moc słowa i myśli
Mentoring* czyli partnerska relacja między mistrzem a uczniem (studentem, pracownikiem itp.), zorientowana na odkrywanie i rozwijanie potencjału ucznia. Opiera się na inspiracji, stymulowaniu i przywództwie. Polega głównie na tym, by uczeń, dzięki odpowiednim zabiegom mistrza, poznawał siebie, rozwijając w ten sposób samoświadomość, i nie obawiał się iść wybraną przez siebie drogą samorealizacji. Obejmuje on także doradztwo, ewaluację oraz pomoc w programowaniu sukcesu ucznia.
No to tyle tytułem wstępu formalnego, chciałem tylko zobrazować i nakierować czym jest różowa siła tej lektury. Jednak teraz na poważnie pisząc – sMentor to książka, w której znajdziemy zbiór historii wielu różnych osób, a których połączył MKON i jego program mentorski oraz miłość (nie zawsze od pierwszego wejrzenia) do sportu, a konkretniej triathlonu. Wszystkie historie okraszone są różnymi życiowymi sytuacjami i perypetiami dnia codziennego. Każda z osób pokazuje jak teoretycznie zwyczajny człowiek, robi niezwykłe rzeczy na co dzień.
Szef wszystkich szefów – MKON Mentorzyna ze Szczecina**
Całą akcją mentoringu zawiaduje sam Marcin Konieczny zwany MKON’em. Wyciągnął on rękę do niejednego zbłąkanego zawodnika, któremu zawsze się wydawało, że jest dobrze, dopóki na wszystko nie spojrzał swoim okiem sam guru ciężkiej pracy i treningu. MKON wie jak osiągać sukces, jak stawiać sobie cele i je wypełniać.
Zresztą nie będę zanadto się rozpisywał, bo kto choć trochę jest w temacie triathlonu znad Wisły, to wie, o kim piszę. Szef akcji nie musiał patrzeć w plany treningowe, ani też pilnować nikogo z biorących udział w projekcie, bo każdy wiedział, po co się zgłosił do programu i co może dzięki niemu może zyskać.
#niemaniemoge, bo wiem, że #dobropowraca, a jak trzeba to będzie #ozd
Te hasła przewijają się w moim słowniku od dawna i nie są mi obce. Są też powtarzającym się elementem książki, w której odnajdziemy motywację i pokłady dobra, płynące z tekstu. Ofkors znowu wszystko za sprawą MKON’a, dzięki któremu odbywały się i odbywają akcje pozyskiwania funduszy na rzecz Nidzickiego Funduszu Lokalnego czy też wszelkiej innej maści inne działania na grupie o tej samej nazwie – #dobropowraca, do której dołącza coraz więcej osób. #ozd zagrzewa do walki zawsze i wszędzie, tyle na temat tego ostatniego ;)
Co człowiek, to historia
Wracając do sMentora, to jest on spójną historią o wielu wątkach. Każdy z bohaterów niósł inny bagaż doświadczeń, czy inne były powody rozpoczęcia trenowania TRI, a mimo tej różnorodności (co jest mega zaletą) z każdym z nich się w pewien sposób utożsamiałem. We wszystkich rozdziałach książki widać po prostu zwykłych ludzi, którzy tak naprawdę są niezwykli, robiąc często zwariowane rzeczy, aby tylko pogodzić czas i siły między to, co dla nich ważne. Często były to treningi, dzielone z pracą i rodziną, zwyczajnie samo życie, a w nim krew, pot i łzy.
Z każdym kolejnym akapitem, każdą kolejną opowieścią człowiek chciał więcej i więcej. Po każdej historii wyciągałem swoje wnioski czy też wynotowywałem to, co przekazali bohaterowie od siebie i teraz próbuje wprowadzać coś z tych doświadczeń-myśli w swoje życie. Ot takie pokłosie mentoringu, trochę na odległość, ale myślę, że to działa.
Ściągaj, czytaj, wyciągaj wnioski i podaj dalej!
Tak więc reasumując sMentor, to pozycja obowiązkowa dla każdego biegacza/kolarza/pływaka/triathlonisty*** czy zwykłego zjadacza chleba, bo każdy znajdzie w niej coś dla siebie i równie dobrze może coś z tego wynieść.
Jeśli potrzeba nam motywacji, inspiracji czy też ciekawej lektury do popołudniowej kawy to ta książka jest dla Ciebie. Każda historia niesie inne przesłanie, są tam inne okoliczności towarzyszące jej bohaterom, a i tak na końcu okazuje się, że liczy się tylko hasło #niemaniemoge, a spoiwem między bohaterami jest tu oczywiście nie nikt inny jak MKON.
Szersze info o mentoringu: #niemaniemoge
sMentor do pobrania tu: #ozd
*Taka tam definicja z Wikipedii, co by samemu nie rzeźbić, a chciałem wprowadzić mądre pojęcie, że niby taki jestem kozak jak MKON. No ale nie jestem ;)
**Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe. Ja wcale nie łączę MKON’a ze Szczecinem, ani też MKON to żaden mentorzyna. To Mentor z krwi i kości, a musiałem coś wymyślić do rymu. Nie myślcie też o niejakim Krzysztofie J. :)
***Niepotrzebne skreślić.