O szosie słów kilka…
CCzołem wszystkim… Pierwsze wpisy na blogu będą trochę czasowo wstecz, bo mam o czym pisać jeśli chodzi weekendowe atrakcje. Tak więc, zaczynamy od szosy!
Sobota – czyli pierwsza wiosenna setka!
W sobotę umówiłem się z Rafałem na przejażdżkę rowerową, gdzie w planie była trasa 120km, która to pozwalała na objechanie Kampinosu dookoła.
Zbiórka na Bemowie pod Kebab Kingiem punktualnie o 8. Oczywiście się spóźniłem bo pierwszy raz jechałem w nowych butach Specialized, które to osadzone zostały w pedały szosowe Shimano PD-R540. Przy takiej kombinacji trzeba pamiętać o specyficznym zachowaniu przy dojeżdzaniu do skrzyżowań, świateł i w innych sytuacjach wymagających zatrzymania.
Przed wyjazdem na trasę sam Rafał mi to przypominał, bo sam wcześniej zaliczył spotkanie z ziemią gdy nie zdążył się wypiąć. Przechylony środek ciężkości robi swoje.
Niestety jak to zwykle bywa, tak i tym razem człowiek musiał mieć szczęście i zaliczyłem glebę na pierwszym możliwym skrzyżowaniu – czyli dosłownie 5-10 m od miejsca zbiórki.
Kierowcy musieli mieć ubaw, widząc „kolarzynę” co leci z rowerem o 90 stopni w dół.
Ale jak to mówią:
„Jak się nie wywalisz to się nie nauczysz!”
~autor nieznany
Rzeczywiście ten mały incydent pozwolił mi skutecznie przetrenować zachowanie się w sytuacji gdy trzeba się zatrzymać. Dlatego zawsze trzeba pamiętać o „wypięciu nogi”… zawsze! :)
Na szczęście innych tego typu atrakcji na szosie już nie było.
Nasza trasa wiodła przez w miarę gładkie drogi o niskim ruchu drogowym, tak więc jechaliśmy z Rafałem z przyzwoitą średnią (w założeniu 30km/h) i mogliśmy spokojnie delektować się każdym pokonywanym kilometrem. Pogoda nam dopisała bo słońce od 8 rano z każdą minutą się rozkręcało. Poniżej zrzut trasy i statystyki z Endomondo.
Całość udało się zrobić w około 4 godziny efektywnej jazdy, bo spieszyłem się na testy pianek marki Orca. Ale o piankach będzie w najbliższym wpisie :)
Niedziela – indoor cycling z Adgar Fit Pro Team
Na niedzielę plan był prosty, rozruszać trochę nogi po sobotnich ponad 100km.
Jarek i Łukasz (z którymi testowałem pianki oraz trenuje na co dzień pływanie) namówili mnie na wspólny trening z wykorzystaniem trenażerów. Urządzenie jakim jest trenażer nie jest mi obce, bo korzystam z niego gdy pogoda za oknem nie pozwala na treningi na świeżym powietrzu. Tutaj jednak sprawa wygląda inaczej. Wszystko odbywa się w Adgar Park West, gdzie znajdziemy duża salę z 16 trenażerami marki Elite. Wszystkie trenażery są razem podłączone do komputera z oprogramowaniem MultiRax.
Samo oprogramowanie daje możliwość jeździć po wirtualnych trasach wyścigów kolarskich, kontrolować oraz porównywać generowaną moc i prędkość każdego z uczestników treningu. Wszystko to po wcześniejszym wprowadzeniu danych: wiek, wzrost, waga – gdzie wyliczane są odpowiednie parametry do ustawiania obciążeń w trakcie jazdy.
W niedzielę było nas 7 osób i wybór padł na trasę, która miała nieco ponad 32km i dwa niezłe podjazdy. Na szczęście jak było pod górkę tak i było z górki :)
Od początku „treningo-wyścigu” starałem się dać z siebie wszystko. Taka forma treningu i bezpośredniej rywalizacji, dodawała sił i adrenaliny do wytężonego wysiłku.
Mimo sobotniego zmęczenia po dwóch treningach, człowiek miał motywację, aby pokazać się jak najlepiej w grupie. Jechaliśmy „ramię w ramię” albo „ramę w ramę”, trenażer koło trenażera i było widać po każdym z nas, że nie jest lekko. Pojawiające się na rzutniku prędkości i aktualne miejsce w stawce determinowało do szybszego kręcenia. Trasa nie była łatwa, bo na podjazdach średnia prędkość oscylowała w granicach 20-25km/h. Natomiast na zjeździe średnio jechałem 60km/h. Finalnie udało mi się wygrać naszą rywalizację z czasem 52:52, prowadząc w „wyścigu” od samego początku aż do końca.
Widać na tym przykładzie efekt psychologiczny, że mimo pewnego poziomu zmęczenia i braku sił, możemy z siebie wykrzesać dodatkowe pokłady energii, aby tylko wygrać z przeciwnikiem w bezpośrednim pojedynku. Mi czasem brakowało tchu, pot lał się jak w saunie, a mimo to starałem się wypracowywać przewagę na trasie, aby finalnie wygrać. Udało się! Ale jak mówi stare „chińskie przysłowie:[blockquote source=”Chiński filozof :)”]Lepiej gonić niż być gonionym![/blockquote]
Tak też było w niedzielę, gdzie musiałem kontrolować tempo, aby nie dać się dogonić i przegonić. Na szczęście była to zdrowa treningowa rywalizacja. Po wszystkim każdemu dopisywały humory!
PS. Następny trening indoor cycling z Adgar Fit Pro Team już w środę tj. 26 marca o godzinie 18:30.
Link do wydarzenia na FB: KLIK!
Też tam będę, więc zapraszam i polecam! ;)