Ż-ut oka #5: Triathlon Sieraków 2015
PPamiętam jakby, to było dziś. Była jesień 2013 roku i marzenie o TRI. O Sierakowie i zawodach tam rozgrywanych słyszałem same dobre opinie. W końcu zdecydowałem się i bach! Debiut triathlonowy zaliczony. Minął rok, a Pan Żabka znowu zjawił się w Wielkopolsce. Jak było tym razem?
Na spidzie
Start w Sierakowie wypadł dwa tygodnie po Barcelonie, więc miałem chwilę oddechu między startami, ale w międzyczasie się nie nudziłem. Do samego wyjazdu załatwiałem dużo różnych spraw, a czas umykał nieubłaganie. Wszystko przez to, że w dniu startu urodziny obchodziła moja dziewczyna. Z racji, że lubię i umiem wymyślać różne atrakcje-niespodzianki to start w Sierakowie musiałem zaliczyć ekspresowo, aby w sobotę wieczorem być już obecnym w Warszawie.
Before
Do Wielkopolski wyruszyłem razem z Andrzejem z mojego klubu – TriWawa, który także ścigał się na 1/4. Sieraków przywitał nas dobrą pogodą i triathlonowym klimatem. Biuro i strefa zmian były zlokalizowane na terenie TKKF’u. Na miejscu to, co zwykle. Odbiór pakietów. Zwiedzanie expo. Odprawa (zbędna). Pasta party. I można iść spać, bo start rano, a i do strefy zmian zajść trzeba.
W sobotę z rana przywitała nas dość wietrzna i chłodna aura. Z jednej strony to dobrze, a z drugiej chłód na rowerze na pewno nie pomoże. Przed startem nie decyduje się na rozpływanie, bo tylko zmarznę i to mi nie pomoże. Stojąc na plaży, już tak wiało, że postanowiłem ubrać się w piankę. W normalnych warunkach pewnie bym się zgrzał, ale tutaj tak wiało, że aż się fale robiły na wodzie. Jeszcze pogaduchy, fotki i na linię startu. Startowałem w 3 fali. Było więc kogo gonić na rowerze.
Work in progress
Wystrzał i do wody! Woda była zaskakująco ciepła i przyjemna. Zresztą nie było innego wyjścia, trzeba było płynąć w wodzie jaka jest. Pralki w wodzie jakby nie było i płynęło się bardzo dobrze. Pierwsza bojka, druga bojka i do mety. W międzyczasie chciał mnie staranować kajak z obsługą zawodów, ale się nie dałem. Wychodzę z wody i świetny czas pływania: 17:14 (lepiej niż w poprzednim roku – 19:57). Teraz trzeba było pokonać stromy podbieg i drogę do strefy zmian. W strefie Mateusz (dzięki!) pożycza mi klubową bluzę, bo było dość zimno, a ja wygodnicki stwierdziłem, że przyda się trochę ciepła. Zmiana dość długa (ponad 7 min!), bo pianka, bo zakładanie bluzy na mokre ciało itd.
Rower to przyjemna jazda na starej, dobrej pętli prowadzącej z Sierakowa do Kwilcza i z powrotem. W międzyczasie pojawiło się trochę słońca i pogoda była coraz lepsza. Rower bez specjalnej historii. Jedyny akcent to, że po raz kolejny na zawodach udało mi się rozpiąć buty w trakcie jazdy, aby do strefy wpaść w samych skarpetkach (trening czyni mistrza!). Czas roweru: 01:21:04. Ani dobrze, ani źle. Tragedii nie ma ;)
Szybka zmiana na bieg, żel w rękę i na trasę. Ponownie wiedziałem, co mnie czeka. Sierakowski off-road weryfikuje wielu zawodników. Mnie to odpowiada. W tym roku jeszcze doszła zmiana na końcu trasy. Zamiast zakręconego podjazdu dla wózków trzeba było przebiec po plaży i ponownie sforsować stromy podbieg. Dawał w kość, ale było tam zdecydowanie szerzej i można było mijać innych zawodników. Na biegu było już dość ciepło, ale cień w lesie to niwelował. Ostatecznie wybiegałem czas 00:48:47. Też nieźle jak na zmęczenie, taki teren i dyspozycję dnia. Wiem, że mogę jeszcze lepiej, ale tego dnia to był max. Czas na finiszu też można uznać za dobry wynik. 02:36:36 to więcej niż przyzwoicie.
After
Wpadłem na metę. Gratulacje, medal na szyję i szybkie poszukiwanie picia. Rozmowy ze znajomymi, uśmiechy, radość i ulga, że to już koniec, bo nadal wiele osób było na trasie. Ja już miałem wolne i mogłem się relaksować, a było gdzie. Strefa finishera w Sierakowie jak zwykle była świetna. Pyszne gorące burgery, zimne piwo, słodkie lody oraz baseny z zimną wodą. Czego chcieć więcej ? No dobra, znalazłbym jeszcze parę przyjemności, które bym chętnie widział w strefie finishera, ale i tak narzekać nie można. Brawa dla organizatorów!
Gdy opadł kurz, trzeba było się szybko ogarnąć, zabrać sprzęt ze strefy i wracać migiem do Warszawy. Jedna z sobotnich misji wykonana! Zapewne w następnym roku znowu podejmę rękawice na tym dystansie w Sierakowie. Jest tutaj świetny klimat, dobra organizacja, dużo kibiców i trasy na dobre czasy. Dlatego polecam każdemu te zawody, a zwłaszcza debiutantom.