Raport z rejonu #4: lipiec
M „Miesiąc lipiec musi przypiec i ostatki formy wypiec..” Jeśli opierać wnioski na treningach w czerwcu i lipcu, jak mówi przytoczone przysłowie, to śmiało mogę powiedzieć, że „na dwoje babka wróżyła”. Niby dalej trenuje i daje z siebie wszystko, a w międzyczasie mam fajny i ważny start, to nadal nie czuję, aby to było „to”. Walka trwa, a to kolejny raport z rejonu na temat mojej pracy na treningach, a „bez pracy, nie ma Kołaczy”! :).
Tabelki i wykresiki
Jak widać powyżej, znowu mamy tutaj dużo różnych cyferek, od których nie jednemu zwykłemu zjadaczowi chleba, może zakręcić się w głowie. W szybkim skrócie: 18,5 km wypływałem, 384 km wyjeździłem na szosie i 113 km przebiegłem. Dało to w sumie prawie 34 godzin aktywności, na których wypaliłem 55 tysięcy kalorii.
Starty
Ten miesiąc przyniósł tylko jeden start, ale bardzo pozytywny. Mianowicie Challenge Poznań na dystansie 1/2 IM, podczas którego świetnie się bawiłem i ukończyłem z uśmiechem na twarzy! Nie specjalnie rozwodząc się nad tym startem, oto link do relacji:
Challenge accepted! – czyli Challenge Poznań
Rozwój triathlonu w Polsce widać na każdym kroku. Następstwem wzrostu popularności tego sportu musiało być przybycie do naszego kraju największych federacji światowych, które stworzą kolejne zawody pod swoją banderą. I tak po federacji Ironman, w Polsce zagościła marka Challenge Family biorąc pod skrzydła poznańskie zawody. Czy wiele się zmieniło dla zawodników? Czy na lepsze?
Kilka słów…
Czerwiec był huśtawką nastrojów. Czasem była radość, a z drugiej strony kryzys i smutek, bo nie mam ochoty na treningi. „Twórcza” nie moc postępowała. Nie wiedziałem, z czego się to bierze, dlatego zdecydowałem się na różne badania. Nie wyszły źle, ale widać, że chyba jestem trochę zajechany. Połówka z Poznaniu poszła nie najgorzej, choć spodziewałem się czegoś więcej, ale mimo wszystko muszę zaliczyć ją do udanych występów. Dlatego w Gdyni ponownie postaram się dać popis swoich możliwości w obecnej formie i to ze zdwojoną siłą oraz uśmiechem, bo to ostatni start TRI w tym sezonie. Po Gdyni zawieszam „lekko” buty na kołku, aby trochę odetchnąć, złapać perspektywę swoich dokonań oraz wyznaczyć sobie nowe cele. Po prostu muszę odnaleźć fun!
Plany
Niestety dalej tkwię w stanie lekkiego przetrenowania i dopóki nie spuszczę trochę z tonu, dopóty będzie źle się ze mną działo. Badania przeprowadzone w lipcu wykluczyły anemię i inne „cudawianki”, ale widmo przetrenowania jest mi bardzo bliskie. Na świeżości i siłą woli pokonałem Challenge Poznań, a w sierpniu czeka na mnie drugi start pod szyldem Ironman 70.3. Mowa tu oczywiście o Gdyni i debiucie Ironmana w Polsce. W drugiej połowie lipca kontynuje przygodę z Tour de Warsaw. Tym razem czeka na mnie i moją drużynę 300 km walki, fun’u i palenia nogi. Teraz dodatkową motywacją będzie funkcja kapitana drużyny. Trzymajcie kciuki, bo mimo planowanego oduuszczenia z treningiem po Gdyni, mam zamiar dać z siebie wszystko na tym kolarskim ściganiu.