Bierny kibic to też kibic… OWM 2015 z boku
WWczoraj jak i przez cały weekend, a w zasadzie już od dłuższego czasu pompowany był balon pod tytułem ORLEN WARSAW MARATHON 2015. Wielka impreza z rekordową liczbą biegaczy, dużymi pieniędzmi dla najlepszych i nadziejami dla wszystkich. Dla biegaczy na życiówki, dla organizatorów na realizację planu najlepszej imprezy biegowej oraz dla niektórych Warszawiaków na narzekanie, którzy biegania nie trawią, a Ci wstrętni biegacze tylko korkują miasto.
Tegoroczny OWM to kolejna wielka impreza w Stolicy, która wzbudza wiele emocji i w której nie brałem udziału. Poprzednio były to Maraton Warszawski oraz Biegnij Warszawo. Jesienne imprezy ominęły mnie z racji wypadku i ręki w gipsie, a tym razem po prostu OWM nie był w moich planach. Wtedy czułem, że omija mnie coś ważnego (nastawienie na życiówki), a teraz maraton, marszobieg czy też „dyszka” były mi trochę obojętne. Trochę, bo sam w nich nie brałem udziału, a sam OWM już mam w swoim portfolio. W 2013 roku zaliczyłem dyszkę, a rok później maraton – bezpośrednio po obozie triathlonowym.
W piątek nawet pojawilem się na EXPO i w biurze zawodów, które robiły wrażenie jak i cała otoczka wokół biegu. W końcu mocny sponsor daje duże pole do popisu. Wracając do myśli o moim stosunku do tego wydarzenia. OWM był mi obojętny, ale tylko do pewnego stopnia. Ponieważ wielu znajomych biegło i nie rzadko startowało po raz pierwszy. Cieszyły mnie pozytywne sygnały płynące z różnych stron. Byłem biernym kibicem, bo zamiast stać na trasie to sam robiłem trening kolarski w tym czasie. Czy to źle? Raczej nie, bo obowiązku żadnego nie miałem żeby tam być, a każdy inny biegacz jeśli nie startuje to nie musi być kibicem. Aktywnym kibicem.
Dla mnie fajnym zjawiskiem jest rzeka informacji, zdjęć, wpisów i wspomnień z trasy, która w głównej mierze zalewała moja tablicę na Facebook’a. Tak jak ja często i gęsto produkuje się o jakimś swoim starcie, tak teraz byłem po drugiej stronie barykady. W pewnym momencie może to być męczące, ale dla mnie to raczej inspiracja i radość, że bieganie idzie do przodu – co widzę po znajomych – i nie ma zamiaru zwalniać. Osoby których bym nie podejrzewał o start w biegu, wystartowały i uzyskały świetne jak na swoje możliwości rezultaty.
Taka impreza jak OWM 2015, a w zasadzie „Narodowe Święto Biegania” przyczynia się do pozytywnego napływu świeżej krwi. Zwłaszcza, że każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Oby tak dalej!