High five! Pozdrawiajmy się na trasie
B Biegniesz/jedziesz sobie spokojnie na treningu, a tu Ci ktoś macha czy też nieśmiało podnosi rękę do góry. „O co mu chodzi?”, „Znamy się?”, „Kto to do cholery był?!” – to typowe reakcje początkujących na ten gest. To jednak tylko albo i aż serdeczne pozdrowienie wśród biegaczy czy też kolarzy.
Mały gest, a chyba cieszy każdego. Czujemy wtedy przynależność do grupy jakimi są biegacze, kolarze albo triathloniści. Ja pierwszy raz spotkałem się z tym na początku swojej biegowej drogi w 2011 roku. Wtedy to biegnąc po osiedlu, pozdrowił mnie starszy pan, który dziarsko przebierał nogami. Tak jak we wstępie, zastanawiałem się: „kto to był? Czy my się znamy?”. Oczywiście, że nie. Po prostu pozdrowił kogoś takiego jak on – biegacza.
Jeśli jestem na treningu, zawsze staram się machnąć i uśmiechnąć mijającego mnie człowieka. Czasem dodaje to powera, sprawi uśmiech i jest po prostu przyjemne.
Nie zawsze jednak jest komfortowe, bo można by trzymać rękę ciągle w górze. Miałem tak podczas wakacji w Barcelonie. Wybrałem się na biegową wycieczkę po mieście i na każdym kroku mijałem biegaczy. Było ich tak wielu, że nie nadążyłbym im odmachiwać. Dlatego gest unoszenia ręki ograniczył się do uśmiechu i przyjaznego skinienia głową.
Podczas swojej przygody z bieganiem spotkałem się również dwukrotnie z jeszcze fajniejszym pozdrowieniem. Otóż podczas pozdrowienia drugiej osoby, przybiliśmy tzw. „piątkę”. Rzadko się to zdarza, ale jednak zdarza i wtedy taki gest sprawia, że wracamy z treningu z jeszcze większym uśmiechem na twarzy.
Także podczas treningów kolarskich pozdrowienia zza kierownicy to powszechna praktyka. Zwłaszcza gdy jedzie się na szosie czy rowerze czasowym. Choć pozdrawiają także rowerzyści na rowerach mtb. W sumie nie ma reguły.
Tak więc pozdrawiajmy się na trasie! To nic nie kosztuje i nie potrzeba żadnego wysiłku. Świat stanie się lepszy, a trening przyjemniejszy :)