Raport z rejonu #3: czerwiec

T „Od czerwca dużo zależy, czy żniwa będą jak należy.” Jeśli opierać wnioski na treningach w czerwcu, jak mówi Polskie? przysłowie to śmiało mogę powiedzieć, że „na dwoje babka wróżyła”. To dlatego, że znowu za mną dużo pracy na treningach, ale także jeden start i nowa życiówka na 5 km. Oto kolejny raport z rejonu na temat mojej pracy na treningach, a „bez pracy, nie ma Kołaczy”! :) ).
Tabelki i wykresiki
Jak widać powyżej, mamy tutaj dużo cyferek od których nie jednemu zwykłemu zjadaczowi chleba, może zakręcić się w głowie. W szybkim skrócie: 16,5 km wypływałem, 646 km wyjeździłem na szosie i 150 km przebiegłem. Dało to w sumie prawie 47 godzin aktywności, na których wypaliłem 38 tysięcy kalorii.
Starty
Ten miesiąc przyniósł tylko jeden start, ale bardzo udany. Mowa tu o 9. Biegu Ursynowa, podczas którego udało mi się zrobić nową życiówkę! Nie specjalnie rozwodząc się nad nimi, oto link do relacji:
Ten sezon biegowy jest przełomowy, patrząc z punktu widzenia mojego biegania. Zwłaszcza jeśli przyjrzymy się moim życiówkom. Większość z nich datuje się na 2012 rok, to już kawałek czasu, a nowych rekordów nie widać, zwłaszcza gdy nie startuje się na tak krótkim dystansie, jak 5km.
Kilka słów…
Czerwiec to huśtawka nastrojów. Z jednej strony radość, bo znowu robię życiówkę, a z drugiej strony kryzys, bo nie mam ochoty na treningi. Czuję „twórczą” nie moc. Nie wiem, z czego się to bierze, ale muszę pokonać tego demona jak najszybciej. W końcu kolejne połówki – w Poznaniu i w Gdyni czekają. Myślę, że potrzeba mi jakiejkolwiek motywacji. Chwilowo pomoże, a w międzyczasie zastanowię się co jest przyczyną słabszej postawy. Dlatego w lipcu postaram się odnaleźć radość z pracy na treningu, aby podczas startów ze zdwojoną siłą i uśmiechem na twarzy zbierać żniwa swojej pracy.
Pierwszym nowym wyzwaniem i przyjemnością będą treningi pływackie na basenie pod chmurką. Trochę w retro stylu, ale dzięki np. braku linii na dnie basenu nie widać gdzie leci nasz tor. Dlatego ciągle trzeba się mieć na baczności i trenować nawigację. Jak w sam raz na wody otwarte.
Plany
Pierwszy tydzień lipca jest luźniejszy, a to za sprawą kryzysu i treningowej „ściany”. Powoli wracam do siebie. Przyczyn takiego stanu może być kilka, włącznie z przetrenowaniem. Czas pokaże jak szybko i skutecznie sobie z tym poradzę, ale na razie po prostu muszę to przetrwać. W lipcu czeka mnie druga połówka w tym roku, a konkretniej impreza pod egidą Challenge Family w Poznaniu. Liczę na dobry start, bo trasa jest świetna, dużo kibiców i zwyczajnie lubię startować w zawodach w Poznaniu.