Pamiętniki z wakacji, czyli podsumowanie sezonu TRI
R Rok 2015 był ciekawy pod wieloma względami. Zadebiutowałem w imprezach spod szyldu Ironman, w tym w pierwszych zawodach w Polsce. Poza tym znane i lubiane sierakowskie zawody oraz Challenge w Poznaniu. Były wzloty i upadki, raz gorzej raz lepiej, ale udało się dotrzeć do mety sezonu w zdrowiu.
Starty
Startów w tym sezonie było cztery, o jeden mniej niż w zeszłym roku, ale jak to mówią – nie liczy się ilość, tylko jakość. I tak padło na znane mi lokalizacje, jak Sieraków i Poznań oraz dwie nowe, czyli Barcelona (Callela) i Gdynia pod znakiem 70.3. Każdy ze startów opisałem w szerszych relacjach, do których poniżej znajdują się linki. W podsumowaniu już tylko konkretne dossier z moich tegorocznych dokonań. Kto nie czytał, zapraszam do lektury, a kto już zapoznał się z moimi relacjami, to zapraszam do lektury moich wniosków i zbiorczego potraktowania sezonu TRI.
Mój pierwszy raz. Ironman 70.3 Barcelona
Zostać Ironmanem to marzenie nie jednego triathlonisty, zwłaszcza tego, który jest na początku przygody z TRI. Z czasem, gdy już się zmierzymy z tym dystansem, będą liczyć się tylko lepsze czasy. Ja zapragnąłem poznać smak imprezy z czerwoną M’ką na dystansie 70.3. Wybór padł na słoneczną Hiszpanię, czyli Ironman 70.3 Barcelona.
Ż-ut oka #5: Triathlon Sieraków 2015
Pamiętam jakby, to było dziś. Była jesień 2013 roku i marzenie o TRI. O Sierakowie i zawodach tam rozgrywanych słyszałem same dobre opinie. W końcu zdecydowałem się i bach! Debiut triathlonowy zaliczony. Minął rok, a Pan Żabka znowu zjawił się w Wielkopolsce. Jak było tym razem?
Challenge accepted! – czyli Challenge Poznań
Rozwój triathlonu w Polsce widać na każdym kroku. Następstwem wzrostu popularności tego sportu musiało być przybycie do naszego kraju największych federacji światowych, które stworzą kolejne zawody pod swoją banderą. I tak po federacji Ironman, w Polsce zagościła marka Challenge Family biorąc pod skrzydła poznańskie zawody. Czy wiele się zmieniło dla zawodników? Czy na lepsze?
Ahoj przygodo! Ironman 70.3 Gdynia
Zanim jeszcze cokolwiek się wydarzyło, już był szał. Najpierw w sierpniu zeszłego roku, gdy ogłoszono, że Gdynia wygrała wyścig o wejście pod szyld Ironmana. Drugi szał był przy zapisach w grudniu i to podwójnie. Pierwszego dnia, padły serwery i zamiast pakietów były setki wpisów o słabej organizacji. Następnego dnia wszystko poszło sprawnie. Czy tak samo sprawnie było w sierpniu?
Tabelki, plusy/minusy, rozmkminy
W tym sezonie większość startów to były „połówki” i na nich się skupie, bo start w ćwiartce w Sierakowie to rodzynek w całym gronie i nie mam go z czym porównać. Chyba że z zeszłym rokiem, gdzie czas jest lepszy, ale ogólnie dobrze nie jest. Skupiając się już głównie na „70.3” widać, że początek sezonu dał najlepsze pływanie, bo w granicach 40 minut. Mimo iż w Calleli była słona woda, to w niesłonym Bałtyku było już troszkę gorzej, ale za to tam na początku była straszna pralka (o czym wspominałem w dużej relacji). Wniosek? Dobrze mi się pływa w morzu. Natomiast w Poznaniu na Malcie był dość duży wiatr i na tafli wody tworzyły się fale, a sam dystans strasznie się dłużył.
W każdym przypadku miałem za długie T1, co wynikało z różnych rzeczy, ale przede wszystkim to odległość i tak jak w Poznaniu np. podbiegi.
Rower jak wiadomo, uzależniony jest od trasy, wiatru i mocy naszej nogi. Najciężej było w Barcelonie, a to za sprawą ponad 1000 m przewyższenia i licznych serpentyn. W Poznaniu czekała na mnie znana mi trasa, gdzie wiatr przeszkadzał i pomagał przez jazdę po pętli. Podobnie w Gdyni, lecz tam były gorsze warunki „asfaltowe”. Suma summarum najlepszy czas zrobiłem podczas polskiego Ironmana.
T2 po rowerze są technicznie i czasowo lepsze, przez nauczenie się wyskakiwania z butów na rowerze i bieg na boso. Znowu sam czas to kwestia odległości dobiegu do i samej strefy.
No i bieganie! W sezonie poprawiłem swoje czasy na dystansie półmaratonu i 5 km, co dobrze rokowało na starty w triathlonie. Jednak okoliczności nie pomagały: Barcelona – ciężki rower i temperatura ok. 30 stopni Celsjusza; Sieraków – każdy, kto był w Sierakowie, ten wie, że leśne górki oraz nowy podbieg przy wodzie dają w kość; Poznań to znana i lubiana? Malta, ale akurat w Poznaniu chyba czułem się najgorzej i nie za specjalnie miałem siły na żwawy bieg; a Gdynia to problemy z żołądkiem, upał i niechęć. Jednak tu najlepszy czas mimo upału wykręciłem w Hiszpanii.
Łącznikiem wszystkich połówek był fart do tego, że zawsze na pierwszych paru kilometrach biegu musiałem wskoczyć do toi-toia, zasadniczo lepiej stracić te 1-2 min, niż się potem męczyć przez 21 km.
Wnioski
Było nieźle, ale nie wybitnie. Wyniki nie powalają na kolana, ani też nie są takie jak założone. Czasem plany weryfikowała pogoda, sprawy techniczne, a w dużej mierze wszystko to moja „zasługa”. W połowie sezonu TRI, moja głowa i ciało zaczęły szwankować, przez co objawił się kryzys. Określiłbym go w proporcjach 80% psycha / 20 % ciało. Niby człowiek starał się walczyć, robić swoje, ale jak w głowie nie ma całkowitego spokoju to i ciało obrywa. Tutaj pokazuje to np. progres wyników w biegach, czasy na pływaniu, ale w sumie nie było dobrze. Muszę się cieszyć z małych rzeczy jak np. nauka wypinania się z roweru bez butów :)
Plany na 2016
Na razie plany na kolejny rok są niesprecyzowane. Chyba dopiero się wykrystalizują, ale coś już wiem. Na pewno będę chciał ponownie wystartować w jakimś biegu ultra – jak nie dwóch. W głowie mam kolejne podejście do Biegu Rzeźnika (również wersja hardcore) oraz do Chudego Wawrzyńca. Chociaż może wybiorę jakiś nowy bieg? W końcu „na rynku” biegowym jest wiele ciekawych imprez. Na pewno będzie z czego wybierać. Na pewno też będę chciał zrobić życiówki na 10 km i w maratonie. Stara życiówka na królewskim dystansie jest bardzo stara. Chciałbym zresztą połamać te 03:30. No i pytanie zasadnicze co z triathlonem? Tutaj widzę dwie drogi. Jedna z nich to pełny dystans Ironmana. Jeśli się to wydarzy, to wiem, że znowu w Barcelonie. Druga droga to zabawa! Chciałbym się tym wszystkim bawić, czyli starty w sprintach i na krótszych dystansach. Zapewne do swojej kolekcji chciałbym dołożyć kolejny start z serii Ironman 70.3. Co by nie mówić opcji jest wiele, a jeśli tylko zdrowie dopisze, to mogę być spokojny o swój kolejny sezon.